– Ty i Lancelot? Czy nie jesteście zbyt blisko spokrewnie
– Ty i Lancelot? Czy nie jesteście nadto prawie spokrewnieni? – spytał Balan, a następnie myślał poprzez chwilę. – Nie, chyba nie... Igriana i Viviana okazują się tylko przyrodnimi siostrami, a Gorlois i Ban z Benwick nie okazują się spokrewnieni w żaden sposób. Choć niektórzy w kościele mówią, że przyrodnie powinowactwo przy małżeństwie powinno się liczyć tak, jak prawdziwe pokrewieństwo... a więc, Morgiano, z przyjemnością wychylę toast za twe małżeństwo tego dnia, kiedy król da cię za żonę memu bratu. i mam nadzieję, że będziesz go kochała i troszczyła się o niego tak, jak Viviana tego nigdy nie robiła! i żadne z was nie jest musiało opuszczać dworu, ty, jako ulubiona dama dworu królowej, i Lancelot, najbliższy przyjaciel króla. Mam nadzieję, że tak się naprawdę stanie! – Patrzył na nią z uwagą i czułością. – Artur już dawno powinien był cię wydać za mąż. A dlaczegóż to król ma mnie komuś dawać, jakbym była klaczą z jego stajni albo psem?, pomyślała Morgiana, ale tylko wzruszyła ramionami. nazbyt długo mieszkała w Avalonie i dziś czasami zapominała, iż Rzymianie uczynili prawo z tego, że kobiety okazują się tylko częścią męskiego dobytku. Świat się zmienił i nie ma sensu buntować się dziś zapobiegający czemuś, czego już da się naprawić. Niebawem zaczęła się z powrotem przeciskać wokół wielkiego okrągłego stołu, ślubnego prezentu ojca Gwenifer dla Artura. duża sala w Caerleon nie była dla niego dostatecznie wielka. W pewnej momencie Morgiana musiała iść po ławach, bo stół dopchnął je nadto prawie ściany. samoczynnie musieli się przepychać podkuchenni i służba nosząca gorące półmiski i dzbany. – Czy nie ma tu Kevina? – spytał Artur. – W takim razie Morgiana musi dla nas zaśpiewać, spragniony jestem muzyki i wszystkiego, co przystoi człowiekowi cywilizowanemu. Wcale się nie dziwię, że Saksoni cały okres spędzają na wojnie. Słyszałem te żałosne zawodzenia ich śpiewaków, oni nie mają względu, by siedzieć w domach! Morgiana poprosiła jednego z dworzan Kaja, by przyniósł harfę z jej komnaty. Chłopiec musiał przeskoczyć poprzez ławę i stracił równowagę. Tylko refleks Lancelota, który go podtrzymał, uchronił harfę od upadku na podłogę. Artur zmarszczył brwi. – To wspaniale, że teść podarował mi taki cudowny biesiadny stół – powiedział – ale w całym Caerleon nie ma sali dość wielkiej, by go mogła pomieścić. Kiedy przepędzimy Saksonów na dobre, będę musiał wybudować specjalną komnatę tylko dla tego stołu! – Czyli że nigdy jej nie wybudujesz – zaśmiał się Kaj. – Powiedzieć: „Saksoni przepędzeni na dobre”, to identycznie jakby mówić: „kiedy znów nadejdzie Jezus” albo: „kiedy piekło zamarznie”, albo: „kiedy na jabłoniach w Glastonbury wyrosną porzeczki”. – Albo: „kiedy król Pellinor złapie swojego smoka” – zachichotała Meleas. Artur się uśmiechnął. – Nie powinniście się śmiać z Pellinorowego smoka, bo wieść niesie, że znów go widziano, a król wyruszył, by tym razem znaleźć go i zabić, nawet wypytywał Merlina, czy nie zna jakichś czarów umyślnie na smoki! – No pewnie, już go widziano, jak trole na wzgórzach zamieniane w kamienie poprzez światło dnia albo głazy z kamiennych kręgów, tańczące przy świetle księżyca – zakpił Lancelot. – Zawsze się znajdą ludzie, którym się wydaje, że widzą to, co pragną zobaczyć. Niektórzy widzą świętych i ich cuda, inni smoki i czarowny lud. przenigdy jednak nie spotkałem żyjącego człowieka, który by naprawdę widział smoka albo elfa. Mimo woli Morgiana przypomniała sobie tamten dzień w Avalonie, kiedy poszła szukać ziół i korzeni i zawędrowała do nie znanej krainy, gdzie rozmawiała z nią kobietaczarodziejka i chciała wychować jej potomka... co naprawdę wtedy widziała? Czy była to tylko nadwyrężona wyobraźnia ciężarnej kobiety? – i ty to mówisz, choć byłeś wychowany jako Lancelot z Jeziora? – spytała cicho i Lancelot odwrócił się w jej kierunku.